Snowprogres - snowboard freeride, splitboard - szkolenia i campy

Heli Camp Rumunia 2019 – relacja

Znowu. Kolejny… Góry jednak pozwalają, jak kolejne płyty z muzyką zaczynać od nowa za każdym razem.
Tak dokładnie stało się na Heli Camp zorganizowanym przez Progres Team w 2019.
Miejsce Nam znane. Rumunia, freeride z helikoptera. Ponoć marzenie, każdego kto świeży śnieg ceni ponad inne zjawiska tego świata.
Podobnie jest z naszym zespołem. Po prostu uwielbiamy to miejsce i całe „zamieszanie” z nim związane. Ten czas był jednak inny. Cały romantyzm towarzyszący temu, specyficznemu, refleksyjnemu tygodniowi; oczekiwaniu na odpowiednią pogodę zmienił wszystkich z całą pewnością. To w pewnym sensie powód by wracać w Góry. One człowieka zmieniają. Czasem trwa to chwilę, nieraz zostaje z nami nieco dłużej. Nieistotne. Za każdym razem powraca czysta dusza, większa tkliwość opuszków palcy, zaduma i coś jeszcze … kto poznał ten rozumie.
Pierwsze dni trudne. Srogi opad. Gęste, iście nieprzezierne mgły i wiatr niejednokrotnie przekraczający 60 km/h. Szkolenia lawinowe obligatoryjnie zrobiliśmy. Czekanie z perspektywy człowieka, którego na co dzień otacza prędkość, poczucie „niezdążenia” i strach związany z potencjalnym niepowodzeniem, jest uciążliwe. Grane były zatem foki, kawa, rozmowy i wnikliwa analiza aplikacji pogodowych. Czas jest jak bliźniak. Cokolwiek, On jest. Przy heli, kiedy pogoda jest kluczem, zaczynasz o nim myśleć, co nie pomaga.
Szczęście, ekipa była jak Ursus.
Do niezależnych od nikogo warunków pogodowych (w ciągu 3 dni spadło 1,5m śniegu) co przy wyżej wspomnianym wietrze poczyniło sporo trudności co można zaobserwować na zdjęciach stojących obok. Mgły uniemożliwiły, a okno przyszło wraz z grozą, niepewnością stabilnej pokrywy i pytaniami. Warun marzenie. Absolutny brak ludzi z racji braku możliwości dotarcia w te partie Gór. W dolinach ogłoszony stan klęski żywiołowej, dopełniony całkowicie zablokowaną drogą (25 km dojazdu zasypane 1m śniegu, władze bez poczucia odpowiedzialności i My – Progres Team – sami w całym resorcie). Trzeciego dnia „zimowej” pogody odcięło Nas na ponad dobę od prądu. Warcaby, marynowane papryczki, piwo i dyskusje z rescue, pilotem i właścicielem hotelu, którzy sugerowali natychmiastowe opuszczenie miejsca. Tylko jak? Determinacja składu była jednak spora. Morale wysokie. Decyzje okazały się trafne. Okno w czwartek i piątek, w połączeniu z odwagą i umiejętnościami pilota zaowocowały pięknymi zjazdami w iście karpackich warunkach. Mistrz. Wolność. Prawdziwy Freeride. Wydarzenia filmowe. Ufam, że Wrocław i Częstochowa się zgodzi. To były nasze dni. Trudne i ryzykowne, jednak nasze. Sami w Górach. Zdani na siebie. To łączy i daje poczucie wyjątkowości. Doświadczenie. Dystans. Zachowawcze działania dały niesamowity efekt. Bez napinania się na strome, wąskie żleby wypełnione depozytami nawianego śniegu, zjechaliśmy kilka szczerze dobrych „bardzo miękkich” linii. Coś co zostanie z Nami na długo. Wszystkie zaskakujące sytuacje, dwie lawiny, które zeszły obok Nas, trzęsienie ziemi, które nawiedziło Rumunię podczas naszego pobytu. Niepewność. Izolacja. Utwierdziły Nas tylko, jak sądzę w przekonaniu, że to co robimy może nie ma wzniosłych celów. Dla Nas samych jednak jest sensem egzystencji i buduje Nas w świecie, gdzie wartości przestają mieć znaczenie, nawet jeśli nie ma akurat mgły wiatru i zimna….

Relacja foto: http://www.snow-progres.provolustions.pl/2019/01/22/heli-camp-rumunia-2019/

Leave A Comment

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Pozostałe kategorie