Snowprogres - snowboard freeride, splitboard - szkolenia i campy

PROGRES HELI – Rumunia

DSC_5176

…Oczywiście że emocje. Samo stwierdzenie „…przecież jedziemy na heliboarding do Rumunii” jest ekscytujące. Taki był to właśnie czas. Przeżyty tydzień to szeroka paleta wszelakich nastrojów i wrażeń. Wywłuczyło nas duchowo od euforycznych uniesień poprzez drepczącą w miejscu niepewność nadchodzącego, aż po strach…
Co by jednak nie pisać, to góry, a one uwypuklają nasze słabości. Stawiają na nogi i iście wojskowo szeregują nas – małych.
Jakby nie było wyjazd się udał …może nawet więcej. Może coś zmienił. To subiektywna ocena, piszę jednak co sam czuję… Pomimo zmęczenia, napięcia, a czasem nawet uczuć nowych, nieznanych, powstałych nagle, będących konsekwencją zlepku wydarzeń-efektem zjawisk.
Możliwe że nieco inaczej postrzegamy teraz codzienność. Tak, zmierzam do tego, że znowu ludzie nasiąknęli górami, może też nieco góry nami. Tak nieskromnie i głośno myśląc…
Miałem opisać wyjazd, a wychodzą wzniosłe epitety. Pytanie – dlaczego?
Pisałem już przy okazji wcześniejszych wyjazdów o miejscach, lokalnej kuchni i bimbrze (który odchodząc nieco od głównego nurtu, jest wyśmienity w Rumunii). Teraz pewnie inne rzeczy wrzuciły mnie tutaj. Ci którzy w górach działają wiedzą jak „sytuacje” w nich właśnie potrafią zbliżyć ludzi i zawęzić relacje międzyludzkie.
Pierwszy dzień szkoleń i weryfikacji na stoku, wykład o działaniach poza trasowych oraz praktyczne działania w terenie z detektorami, sondami i łopatami odsłoniły nasze słabe strony. Jednak sił i chęci wystarczyło na nocne foczenie i zjazd z czołówkami.
Drugi dzień poćwiczył nieco naszą cierpliwość i we współpracy z pogodą wysłał nas na ponad sześciogodzinne backcountry. Mgła niestety nie pozwoliła na zrealizowanie ambitnie wytyczonych celów. Bezpiecznie zjechaliśmy i dotarliśmy do hotelu. Aura nie rozpieszczała. Obsesyjne obserwowanie tego co za oknem wprowadziło nas w dzień numer 3 try this site. Od śniadania czekaliśmy i czekaliśmy… Zielone światło – lecimy. Zrobiliśmy 4 zrzuty w niezłej pogodzie. Wróciliśmy do bazy podekscytowani lecz nie do końca spełnieni. Rozmowy, rozmowy, rozmowy…
Kolejny poranek, nowe nadzieje. Cierpliwość i dystans do sytuacji od człowieka niezależnych podzieliły ekipę PROGRES HELI na ludzi którzy w poczuciu spełnienia, spokojnie przytuleni do miękkich poduszek spokojnie oczekiwali na znak/sygnał, czyt. okno pogodowe i odłam opozycjonistów chodzących bez celu od szafy do szyby, myjących zęby po każdym wypiciu szklanki wody i przepakowujących się siódmy raz…
Get ready. To ostatnie słowa pilota przez telefon. Poruszenie, szum, hałas wewnętrzny. Nieznane pomieszane z podnieceniem. Wszyscy wiedzą co robić. Pełna koncentracja. Miejsca na błąd nie ma. Najłatwiej mi to porównać do teleportacji. Krótko: gdzie? hmm.. ok tam. 60 sek. później wyskakujemy. Wiatr. Głośno. Sprawne działanie. Jednowyrazowe rozmowy. Jak żołnierze. Ogarniamy się. Uzbroić plecaki. Ok. Ja pierwszy. Tomek zamyka. Szymon po mnie na radio. Patryk czeka. Powodzenia.
Helikopter przelatuje nad głowami z kolejną grupą. To co towarzyszy sercu podczas tego momentu  to unikat. Teren niesamowity – bajkowy. Zakładasz ślad w górach gdzie nie ma nikogo…
niemożliwe nie istnieje 🙂
Tego dnia udało nam się zrobić 7 zrzutów/zjazdów. 4000m vertical. Okno pogodowe trwało jakby dla nas. Coś co zdarza się rzadko.
…Nie skończę tej relacji. Niech trwa w nas, w górach…
RUMUNIA / LOVE SNOW / PROGRES SNB
DAE.

FOTORELACJA:

http://www.snow-progres.provolustions.pl/category/media-pl/sezon-1415/progres-heli-rumunia/ casino ost

Leave A Comment

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Pozostałe kategorie