Snowprogres - snowboard freeride, splitboard - szkolenia i campy

Dzień 5


fot. Michał “Mutek” Zieliński

Pierwszy desant (wczorajszy) po 5 minutach już przeładowałem broń mierząc w żywe zwierzą z myślą o zabiciu, zupełnie serio. Przerażająca sytuacja. Nie przyjechaliśmy tutaj na polowanie, a myśl o użyciu broni w takich sytuacjach to sytuacje „zasłyszane”. Otóż nic bardziej mylnego. Wysiadamy z pontonu na krę przy brzegu, ściągamy beczkę ratunkową na śnieg. Ponton odpływa po następnych ja z Tomkiem, dwa plecaki, beczka, splitboard i broń z zapasem amunicji to obrazuje złożoność ekspedycji i składowe projektu.
Tam zobacz takie białe się rusza, dwa… odwracając się jednocześnie zrozumieliśmy że ponton jest już przy jachcie. Wtedy przeładowałem sztucer. Wiele przekleństw i pytań w odpowiedzi z głuchością… Pierwszy raz przystawiłem strzelbę do lica i zmrużyłem powiekę z myślą o zabiciu. Nieprzyjemne, nieco straszne uczucie. Myślisz że źle to sobie wymyśliłeś. Po co?. Jak to odwrócić. Mierzysz w żywe zwierzę. Niedźwiedź. Dwa w dystansie 100 może 150 metrów od nas. 5M za nami morze… Szybka weryfikacja przez lornetkę. Długi obiektyw Mutka z jachtu i nic. Kurwa misie. Ja pierdolę. Jeden leży drugi patrzy na nas. Niby blisko, a jednak nie wiadomo. Stoimy spokojnie, wewnątrz jednak sztorm. Widzimy że patrzą na nas. Pobiegną zaraz…
Więcej ruchu, drugi wstaje, idzie… To duże białe renifery. Radio na jacht kontynuujcie desant, idziemy w góry.
Obiekt freeridowy, którego podnóże około 1h splitowania od brzegu. Szyk rozpoznawczy ustalony. Konieczna jest ciągła obserwacja terenu. Broń w dniu dzisiejszym destrukcyjnie traktuje mój kark. Idę więc jako trzeci. Plan na ewentualną akcję „misiową” ustalony. Kto kiedy co robi. W lewo na dół, broń w przód, kucamy. Całość w kupę. Postoje w słońce lub wersja indiańska. Cały czas skanowanie terenu, niestety błędne. Musimy wrócić i nadłożyć 2km. Obchodzimy mały kanion i stromo na szczyt. 1.5h coraz większym i mocniej zaśnieżonym żlebem. Końcówka na czekanach. Śnieg mokry, ale lekki wbrew pozorom, 45 stopni, dobra prędkość. Kontrola, śnieg stabilny. Jadę pierwszy pomimo problemów zdrowotnych. Spokojnie i miło w dół.
FIRST DESCENT 23:12 SVALBARD – SPLITBERGEN PROJEKT „IT’S ON”.
Z ciekawostek przy powrocie buty pozalewane, zmęczeni, kamizelka w wodzie – odpalona.
1:30 jesteśmy w komplecie i start. Czubaka i Wojtek – wachta. Z drogi do Berentsburga zrobił się nieoczekiwany postój w Longyearbyen ze względu na silny wiatr i niesprzyjające do dalszej żeglugi warunki. Czekamy. Jest szansa na „wypływ” nocą. Paradoksalnie wyż w naszych polskich obszarach przesuwa niże w obszary arktyczne. Dynamika ogromna.
Darek”Anioł”Engel

Leave A Comment

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Pozostałe kategorie